dzisiaj idąc ścieżką przez kępę potocką martwiła niejedna rzecz. Ostatnio kiedy byliśmy na kępie nie widzieliśmy prawie nic i obawiałem się, że nic już z biednej kępy potockiej nie wyciągniemy. Trochę pocieszyliśmy się jak usłyszeliśmy hordy głodnych trzciniaków w gnieździe ,ale trzeba by mieć nie lada „trzcinołamacza” żeby je sfotografować. Kilka metrów za mostem Grota po stronie bielańskiej leży duży pień. Na nim wygrzewała się mała łyska, która wyglądała tak przezabawnie, że musiałem ją sfotografować. W pewnym momencie moja mama powiedziała: – Widzisz to coś za łyską? – Tak, ale to jakiś śmieć- stwierdziłem zbyt pochopnie jak się miałem przekonać. Miałem już urazę do tego pnia, bo jego złocisty koniec pomyliłem z śpiącym perkozem zausznikiem doświadczając wielkiego rozczarowania. Ruszyliśmy dalej, mijając pień znowu spojrzałem na łyskę i jednocześnie na śmiecia. -Czekaj czy to nie jest żółw?- krzyknąłem. Wielki, opasły żółw ozdobny przyglądał nam się z wpół zanurzonego pnia. Zbliżyliśmy się i zanurkował. Żółwie ozdobne naturalnie występowały w małych ciekach wodnych w całej Ameryce północnej, ale przez to że były kolorowe i łatwe w hodowli ktoś zaczął je wypuszczać tak samo jak z norkami amerykańskimi, szopami, jenotami i piżmakami żółwie ozdobne szybko opanowały Europe. W Polsce to wciąż jeden z rzadszych gatunków, ale: zwłaszcza na polesiu grozi naszemu rodzimemu żółwiowi błotnemu. Jakoś na strasznego zagranicznego mordercę nie wyglądał, kiedy przypatrywał nam się w środku Warszawy.
