Dziś poszliśmy na Kępę, więc oczywiście dużo się działo. W nocy w Warszawie było -5 stopni, więc zastaliśmy Kępę zamarzniętą. Celem wyprawy były mewy, i zupełnie nas nie zawiodło. Pierwsze co zobaczyliśmy to słynne Kępiańskie białe gołębie, mieszkające w okolicznym gołębniku. Był piękny wschód słońca, świeciło bardzo mocno. Kępa rzeczywiście była zamarźnięta, ale było widać miejsca wolne od lodu. Stanąć się na wodzie nie dało, ale walenie pięścią nie rozbijało pokrywy. Na lodzie zgromadziło się kilkanaście śmieszek, ale najwięcej było ich na wodzie. Niezwykle wyglądały turzyce wystające z lodu, i glony uwięzione pod zamarzniętą wodą. Nieco dalej siedziała mewa srebrzysta, największa z naszych mew po mewie siodłatej . Miała żółtą obrączkę więc wiedzieliśmy, że to ta sama która stołowała się na Kępie od wyprawy kiedy widzieliśmy wąsatkę (nie wiem o niej nic więcej, bo wciąż nie udało mi się otworzyć dokumentów przysłanych przez polring). Nieco dalej zobaczyliśmy płynącą mewę siwą, tę samą którą była dzień wcześniej. Dawniej mewa siwa nazywała się mewa pospolita, zresztą wciąż jest to np. w języku angielskim (common gull). Zmieniono to całkiem niedawno, kiedy jej liczebność zaczęła drastycznie maleć. No bo jak tu chronić coś, co w drugim członie nazwy ma „pospolita”?! Nad głową nam przeleciała mewa białogłowa (ciemne oko) i nawet wylądowała na latarni, ale nim wspieliśmy się po zboczu, poleciała. Basen środkowy był w całości skuty lodem, tylko pojedyncze miejsca były wolne od pokrywy lodowej. Zobaczyliśmy nawet śmieszkę, która wciąż pierzyła się z szaty godowej do spoczynkowej! Trochę późno, biorąc pod uwagę że niektóre śmieszki w szacie spoczynkowej widzieliśmy już pod koniec lipca… Nagle zwróciliśmy uwagę na mewę srebrzystą, bo zaczęła się ciekawie zachowywać. Przypatrywała się wodzie, przekrzywiała głowę. Nagle poderwała się do lotu, zawisła w powietrzu i uderzyła. Zaraz się wynurzyła i poleciała, lądując na platformie obok. W dziobie miała… dwa kraby! Połknęła jednego po drugim jak pelikan i poleciała dalej. Basen środkowy był prawie całkowicie skuty lodem. Były tam też łabędzie, strasznie ruchliwe więc udało mi się po raz pierwszy nagrać jak lecą. Na lodzie siedziały grupami śmieszki, czasami nawet stała wraz z nimi łyska. W tym właśnie momencie zobaczyłem jak z chodnika umykają nam dwie myszki. Wskoczyły do krzaków. Niestety były tak niewidoczne, że nie mogłem im zrobić zdjęcia, ale mogłem się im przyjrzeć. Okazało się że te myszy, to nie popularne myszy domowe, a myszarki polne. Nasza lista żoliborskich ssaków zwiększyła się do czterech! (dzik, jeż, wiewiórka, myszarka polna). Na końcu pojechaliśmy do piżmówki. W stadzie mew wypatrzyłem jedną dorosłą mewę siwą. Musieliśmy czekać kilkanaście minut nim piżmówka zdecydowała się do nas podpłynąć. Okolice wyspy piżmówki (Zielonki) były wolne od lodu, więc gromadziło się tu dużo ptaków. Dostrzegliśmy nawet dawno już nie widzianego sokoła wędrownego. Takie udane powitanie zimy:)






Ja ciągle nie nauczyłem się rozróżniać mew. To znaczy śmieszkę odróżniam, „dużą” mewę również (choć czy to srebrzysta czy inna, to nie wiem – zazwyczaj przyjmuję, że to srebrzysta), ale szczegółów różnic nie mogę jakoś zapamiętać. Pewnie dlatego, że zazwyczaj patrzę na mewy jako na „stado”, bo zazwyczaj w takiej formie je widuję, i nie skupiam się na pojedynczych osobnikach.
Tak się zastanawiam czy „kraby” złowione przez mewę srebrzystą, niebyły raczej rakami?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mewę srebrzystą i białogłową z bliska dość łatwo odróżnić- ta druga ma niemalże czarne oko a srebrzysta jasno żółte. Siodłata jest gigantem i ma czarne skrzydła… No i zwykle trzymają się od niej z dala wszystkie inne mewy:) Tak, a post powinien być uaktualniony- to rak pręgowaty (Bogu dzięki zidentyfikowano mi skorupiaka na instagramie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba