Ponieważ nasze ptaki które żyją w miastach wydają nam się nudne i nie ciekawe to postanowiłem wkleić tu kawałek mojego artykułu żebyśmy zobaczyli w jak ważnej i przełomowej ptasiej epoce jesteśmy.
Inwazja
Rozdział I
Jak wiemy inteligencja ma różne strony. Ale nie wgłębiając się w znaczenia etyczne i religijno-mistyczne w których ta tak ważna dla człowieka czynność w naturze jest o wiele bardziej uboga. Najczęściej jest ona wrodzona co powoduje kontrowersje czy można ją w ten sposób interpretować nie zaliczając tego do instynktu. O wiele pewniej można ją zinterpretować kiedy postępuje. Wtedy można udowodnić że istnieje zarówno komunikacja, jak i progres. A aby nastąpił progres potrzebna jest zmiana. Prawdopodobnie największą zmianą w ciągu ostatnich 300 lat jest postęp cywilizacji. Ale postęp jest też wśród potencjalnych ofiar pierwszego postępu. Mewy ani nie myślały skorzystać z coraz częściej pojawiających się wysypisk śmieci które zdecydowanie przwyższały ilością muszle i różne bezkręgowce od których dawniej roiło się na plażach. Szczerze mówiąc łatwiej było znaleźć pływającą kanapkę niż sardelę. Mewy zamiast jak innę ptaki morskię lamentować i wymierać ani myślały się poddawać. Skoro teraz jest sezon na kanapki z szynką, to po co rezygnować? Cywilizacja postępowała a w ostatnich dwóch dekadach główna gospodarka rozwijała się w miastach zwłaszcza w Warszawie a morze stało się ośrodkiem komercyjnym turystów, których nawet tak mało wybredne mewy nie mogły zaakceptować. Ale wiedziały że są źródłem pożywienia. Do końca nie wiemy jak to się stało że zaczęły zlatywać w dół Wisły. Przecież nad morzem niczego nie brakowało. Może podążały za statkami komercyjnymi a docierając do miast zostawały? Trwało to stosunkowo krótko , ale niewątpliwie w ciągu dekady mewy które dawniej były tylko rzadkością w warszawie stały się nad Wisłą niemal standardem. (Oczywiście mówiąc „mewy” mam namyśli najpospolitszą mewę srebrzystą). Mewy ewidentne w jakiś sposób się komunikowały. Przekazywane informacje musiały docierać do innych „morskich” mew bo w ciągu roku ich liczebność się podwoiła! I to nie wszystko. Nie mniej mądrę kormorany na początku XX wieku na skraju wyginięcia kormorany zauważyły zachowanie mew podążających na południe. Kormorany ruszyły na atak miasta w co nie jeden by pomyślał że próbują się zemścić na człowieku, który sprawił że kilka dekad temu były jednym z najrzadszych ptaków polski a spotkanie z nimi należało do egzotycznych. Ale to nie koniec inwazji tych odważnych ptaków. Ptasia historia miasta była bardzo burzliwa. Aby zrozumieć najnowsze sytuacje należy cofnąć się do tych najzamielchrzejszych początków współpracy ptaków z ludźmi. Do IV p. n. e. ptaki nie zamieszkiwały miast gdyż jedne takie jak Konstantynopol, Mediolan, Rzym i wiele innych były zbyt wielkie a reszta to były zwykle walące się wioski. Po podbiciu cesarstwa zachodniego na prawie cały wiek Europa zamilkła a ptaki nie wiele sobie z tego zrobiły. Historia ożywa kiedy wojska islamu pędząc przez świat głosząc swoją wiarę podbijali kolejne kraje docierając do Europy. Kiedy zdobyli bezobrony półwysep iberyjski ruszyli na północ, ale zatrzymali ich Frankowie. Potęga tego państwa nieco się zwiększyła, ale to nie jest książka historyczna więc lećmy do najważniejszej daty :VIII wiek. Prawdopodobnie wtedy niezwykle bystre dorównujące a nawet przewyższające inteligencją kruki zauważyły że coś się zmienia. Dotychczas lasy były nieskończone i wcale nie myślały że czegoś będzie im brakować. Chociaż w stopniu bardzo małym nie porównywalnym do dzisiejszego ale mimowszystko lasy zaczęły znikać. Do tego, dotychczas musiały patrolować setki kilometrów aby znaleźć padlinę a miasto zapewniało to na każdym kroku śmieciami. Powolutku kruki zaczęły wkraczać do miast a około X wieku już stanowiły większość a kruki w lasach stały się rzadkością. Miały się stosunkowo dobrze aczkolwiek niedługo bo ocenia się to do XV wieku. Różne przesądy spowodowały że ludzie zaczęli systematycznie tępić kruki. Oczywiście trudno było tępić tak liczną populacje ptaków więc ich upadek nastąpił dopiero w XVI wieku kiedy nastąpiła, wraz z renesansem gwałtowna modernizacja miast. Kruki ostatecznie w XVII wieku zniknęły z miast. Jeszcze w tym samym stuleciu zaczęli pojawiać się przybysze z miast. Kruki były wielkimi ptakami więc trzymały w terrorze wszystkie inne, które też chciały skorzystać z luksusów miasta. Małe sikorki mogłyby być dla niego tylko przekąską a wrona też by się przed nimi nie obroniła. Zaczęły napływać sroki wrony i sikory a niedawno dotarły gawrony czarnowrony wilgi sójki już nie mówiąc o dzięcioła kaczkach i gołębiach z których każdy ma osobną ciekawą historie podbicia miasta więc przejdźmy do punktu kulminacyjnego, czyli najazdu mew. Te ptaki z Wisły cały czas organizują wpadki do miasta. Obserwują wszystko czujnym okiem , planując atak. Wrony doskonale wiedzą że są w zagrożeniu. Co raz częściej formują duże grupy w obawie przed atakiem mew. A jakby tego nie było mało to kruki podobno zaczynają wracać do swoich dawnych posiadłości. Więc pamiętajcie żeby opowiadać swoim wnukom że żyliście w czasie III wojny miastowo-ptasiej!
